środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 9.

Orion pędził ulicami niewielkiego miasta, słuchając niesamowicie głośno muzyki, która nie podobała się April. Dziewczyna wytrzymała słuchając tego zaledwie minute i postanowiła poszukać lepszych piosenek. Jak się okazało, Orion na płycie włożonej do napędu cd w samochodzie miał tylko jedną beznadziejną piosenkę. Kolejna okazała się być jedną z ulubionych utworów (utwór). April. Uśmiechnęła się lekko, zerkając zdziwiona na chłopaka któremu uśmiech nie znikał z twarzy prawie wcale.
Usadowiła się wygodniej na skórzanym fotelu i wyjrzała przez okno, w momencie w którym wyjeżdżali z miasta.
Wąskie, wysokie brzozy były jednym z głównych elementów krajobrazu tej części wyspy. Jak się okazało, Orion mieszkał na drugim końcu wyspy. April zaśmiała się w myślach, przypominając Sobie jak to biedny Orion odprowadził ją do jej domu... Do domu wujka. "Jej" dom wciąż było obcą nazwą dla tego miejsca. Obawiała się, że to miejsce nigdy nie stanie się jej domem. A dom jest tam, gdzie ludzie których kochamy. A ona już ich pochowała, nie mogąc być nawet na ich pogrzebie...
- Wysiadaj skarbie. - Wyrwał ją z przemyśleń Orion, pochylając się i patrząc na dziewczynę przez otwarte drzwi od strony pasażera. "Cóż za dżentelmen!" Prychnęła w myślach April, wysiadając.
  Dom Oriona był niewielki, ale za to bardzo uroczy, położony między płaczącymi wierzbami. Biała farba w niektórych miejscach schodziła ze ścian, a ciemny dach pokryty był szarym brudem, ale to wszystko dodawało mu niesamowitego uroku i tajemniczości. Brawo Orionie, zyskujesz punkty, April już tylko Cię nienawidzi. Bez bardzo.
Chłopak mówił coś do dziewczyny, jednak ta nie słuchała go, wchodząc na cudowną werandę. April delikatnie dotykała ciemne, stare drewno uśmiechając się.
Orion zauważył, że dziewczyna go nie słucha, więc podszedł do niej i mocno objął ją od tyłu, mocno przyciągając do Siebie.
- Oh kochanie powinnaś mnie słuchać. Prowadziłem "monolog" na temat tego, że moja matka... no cóż, straciła głos kilkanaście lat temu. Jednak wiem, że jeśli opowiesz jej o tym gdzie podziewaliście... podziewałaś się tyle lat to uszczęśliwisz ją tym. Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszyła się na wieść o tym, że żyjesz. - Wyszeptał Orion jej na ucho, a jego oddech delikatnie łaskotał jej ucho i policzek. April sprawnie odwróciła się do niego przodem i spojrzała w jego błękitne oczy.
- Prosiłam, żebyś nie nazywał mnie w ten sposób. Teraz proszę kolejny raz i przy tym proszę Cię również, żebyś nie dotykał mnie. Przypominam Ci również, że nie pociągasz mnie w żaden sposób, a wręcz przeciwnie. Twoja osoba mnie odpycha i niewiarygodnie drażni.- Odparła April siląc się na wyjątkowo miły ton głosu, podkreślając ostatnie słowo. - Poza tym, dziękuję za informacje.Nie martw się. Potrafię się zachować. - Dodała szybko, odsuwając się od niego.
- Próbowałem być miły, ale dobrze. Będziemy grać na Twoich zasadach.- Odparł uśmiechając się w jakiś dziwny, obrzydliwy sposób, unosząc brew do góry. Otworzył drzwi i czekał aż dziewczyna wejdzie.
  Wnętrze domu było równie urocze co zewnątrz. Białe ściany obwieszone były ususzonymi roślinami, a ciemne drewniane panele dodawały dodatkowego uroku domkowi.
Na pomalowanych- to na biało, to na czarno, starych meblach pełno było różnorodnych ziół oraz kaktusów.
April rozglądając się wzrokiem natrafiła na kobietę, która przywitała dziewczynę szerokim, ciepłym serdecznym uśmiechem. Dziewczyna pamiętała ją.  Kobieta była drobna. Platynowe włosy miała spięte w ciasnego warkocza, a ubrana była w błękitną sukienkę do kostek. Podeszła do dziewczyny i mocno ją przytuliła.
- Jak miło znów panią zobaczyć. - Rzekła April, również przytulając kobietę.
  Po chwili kobieta odsunęła się i spojrzała na Oriona nadal się uśmiechając jednak w jej oczach April dostrzegła coś dziwnego. Jakby ogromny ból. Nie rozumiała tego. Kobieta patrząc na nią miała ten błysk w oczach, a patrząc na Oriona... była jakaś dziwna.
Ruchem dłoni nakazała im iść za Sobą.
  Kuchnia nie była wielka, ale nie była też mała. Jak wszędzie była tutaj ciemna drewniana podłoga i białe ściany.  Ogromne okno dawało widok na ogród pełen kwiatów.
April podeszła do okna, w głowie tworząc wstępne szkice do obrazu. Musiała namalować ten cudowny widok.
Niezapominajki na zmianę przeplatały się z maleńkim stokrotkami na dość sporym wzniesieniu w ogrodzie.
Największą uwagę dziewczyny przykuła jednak największe drzewo magnolii jakie widziała w Swoim życiu.
  Mama Oriona podeszła do April z talerzem pełnym ciasteczek z czekoladą. Dziewczyna wzięła jedno z ciastek uśmiechając się lekko.
- Ten ogród... Jest przepiękny. Zrobię dla Pani obraz. Uwiecznię piękno ogrodu i będzie on towarzyszył Pani przez cały rok.
- Jestem ciekaw rezultatów. Dobieranie barw nie wychodzi Ci najlepiej. - Powiedział Orion bardzo cicho, opierając się o framugę, przyglądając się Swoim paznokciom.
Kobieta spojrzała na niego karcącym wzrokiem, głośno odkładając talerz na stół.
April udała, że go nie słyszy i wpakowała ciastko do Swoich ust.
- Chodź April, mało mamy czasu, a dużo rzeczy do zrobienia. - Powiedział Orion nie czekając na nią.
- Dziękuję bardzo, jest pyszne.- Powiedziała pośpiesznie, uśmiechając się przepraszająco i wyszła za Orionem.
Prowadził ją wąskimi schodami do piwnicy, nie siląc się na zapalenie światła.
  Przyprowadził ją do słabo oświetlonej sali treningowej. Jeśli tak można było to nazwać. Pod jedną ze ścian stała dość spora szafa, a obok niej urządzenia które służyły do ćwiczeń, jednak dziewczyna ich nie znała.
Na przeciwnej stronie znajdowało się ogromne lustro.
  Orion zatrzymał się na środku sali i odwrócił się do April z poważną miną.
- Pokaż mi, czego nauczył Cię Ernest. - Zarządzał uważnie obserwując dziewczynę. Ta zbliżyła się do niego i wymierzyła cios- zmyłkę. Tak jak uczył ją Ernest. Jednak Orion był szybszy i mocno chwycił jej dłoń i sam uderzył ją w twarz.
- Nie będę delikatny. Nie będę zważał na to, że jesteś kobietą.- Wyszeptał na jej ucho, odwracając ją tyłem do siebie, wykręcając jej rękę. April zagryzła zęby z bólu i kopnęła Oriona mocno w kolano.
On puścił April, mocno przy tym ją popychając, sprawiając, że upadła na kolana.
Ta jednak szybko wstała i uderzyła go w twarz. Rzuciła się na niego, napierając na niego całym Swoim ciężarem, a Orion stracił równowagę, zdziwiony tym, że April stać na taki ruch. Ona sama również się zdziwiła.
Dziewczyna siedziała na nim okrakiem, i znowu uderzyła go w twarz. Kiedy wymierzyła drugi cios on chwycił mocno jej nadgarstek i szybkim pewnym ruchem sprawił, że to ona znalazła się pod nim. Przygniótł ją swoim ciężarem, sprawiając, że nie mogła się ruszyć.
Dłoń przyłożył do jej ust mocno, blokując jej przy tym prawie całkowicie dopływ powietrza.
Orion przez chwilę obserwował dziewczynę z poważną miną, po czym uśmiechnął się unosząc brew do góry.
April wiła się pod jego ciężarem, z trudnością oddychając przez nos.
Chłopak przymknął oczy i wydał z Siebie cichy, krótki stłumiony śmiech.  Na jego twarzy pojawiło się kilka kropel potu.
Szybko wstał i ruszył w stronę ogromnej szafy, ściągając z Siebie podkoszulek. Otarł nim twarz i rzucił go w bok.
April siedziała na podłodze przyglądając mu się. Jej policzek pulsował od uderzenia Oriona, jednak dziewczyna starała się to zignorować.
Chłopak otworzył szafę, a jego mięśnie napięły się lekko przy tym.
Wyciągnął ze środka piękny łuk i kilka drewnianych strzał. Rzucił szybkie spojrzenie w stronę April i skierował się w stronę wyjścia.
  Wyszli przez piwnicę na dwór. Nie było tutaj żadnych kwiatów, tylko łąka i kilka drzew. Ogród był z drugiej strony domu.
- Patrz.- Rzekł Orion prostując się. Rzucił strzały na trawę, zostawiając w dłoni tylko jedną. Wyprostował się i z strzelił w jedno z drzew. Jego mięśnie napięły się przy tym w niesamowity sposób. April dopiero teraz dostrzegła czerwoną plamę na drzewie- cel który Orion sam Sobie namalował.
  Chłopak stanął za dziewczyną, pomagając jej strzelić pierwszy raz.
Jego ciało było niesamowicie gorące, ale nie na tym skupiła się April. Za bardzo zafascynowana była strzelaniem.
Orion chwycił jej dłoń i zacisnął ją, razem ze swoją na rękojeści. Potem kazał April trzema palcami naciągnąć cięciwę. Wydała suchy strzał.
- Nie kul się tak. Musisz się wyprostować. - Rzekł Orion odsuwając się od dziewczyny, schylając się po jedna ze strzał.
- Spróbuj trafić w drzewo. - Dodał podając jej strzale.
April zrobiła wszystko tak jak wydawało się jej, że powinno być, ale wystrzelona przez nią strzała nie doleciała nawet do drzewa.
Orion podał jej kolejną strzałę, czekając z założonymi rękami.
- Ręka ma być prosto.- Powiedział próbując poprawić jej rękę. - A palce mają puszczać cięciwę w tym samym czasie.- Dodał po kolejnym nie udanym strzale.
Pozbierał strzały i spojrzał na dziewczynę.
- Odwiozę Cię do domu. Wyglądasz na zmęczoną. Idź do samochodu, wezmę klucze i zaraz tam przyjdę. - Powiedział szybko, a z jego wyrazu twarzy i sposobie mówienia, nie można było nic wyczytać.
April nie zastanawiając ruszyła przed dom.
  Na werandzie ujrzała mamę Oriona, która wpatrywała się w dal.
Kiedy jasnowłosa kobita ją dostrzegła, podeszła do dziewczyny i delikatnie dotknęła jej policzka, patrząc na nią ze smutkiem. Policzek zabolał pod jej dotykiem.
Orion nie wiadomo skąd pojawił się obok April, a matka spojrzała na niego karcącym wzrokiem, kręcąc głową, a w jej oczach pojawiły się łzy.
April poczuła nagły przypływ żalu i mocno objęła kobietę.
- Dziękuję Pani bardzo za przepyszne ciasteczka... I... nic mi nie jest.- Westchnęła, kiedy kobieta również ją przytuliła, ale szybko się odsunęła i ruszyła w stronę drzwi wejściowych.

piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 8.

- To nie ja tu jestem ważny, tylko ty. - Odpowiedział w końcu Orion, poprawiając powolnym ruchem swoje włosy, które wydawały się świecic w dziwny sposób pod wpływem promieni słonecznych. April westchnęła głośno, ukrywając twarz w swoich dłoniach. To nie może być prawdą. Owszem, rodzice opowiadali jej wiele historii związanych z mitologią, jednak April nie zwracała na to uwagi, myśląc, że to tylko zafascynowanie rodziców mitologiami.
- Udowodnij mi, że nie kłamiesz. - Rzekła w końcu April prostując się.
Po jej głowie krążyły tysiące myśli, które kłóciły się między Sobą.
Orion wstał i spojrzał na nią z góry. Wyciągnął w jej stronę dłoń, ale April wstała bez jego pomocy, co chyba nie spodobało się chłopakowi, ale nie skomentował tego. Dziewczyna poprawiła Swoją sukienkę i spojrzała na niego.
- Wiem, że nie uwierzysz jeśli będziemy Ci tylko opowiadać o tym. Dlatego pokażę Ci. - Odparł tajemniczo Orion, patrząc prosto w oczy dziewczyny z których można było wyczytać strach przed nieznanym. Zignorował to i po strzepaniu kurtki z brudu nałożył ją na delikatnie ramiona dziewczyny.
Mocno przyciągnął ją do Siebie łapiąc ją za nadgarstki. April głośno wciągnęła powietrza i wstrzymała je przez chwilę.
- Wsłuchaj się w bicie naszych serc. Muszą stać się jednością. Skup się. - Wyszeptał Orion w jej włosy, ciągle mocno trzymając je nadgarstki, przylegając do niej. Jednak April nie mogła się skupić. Zamknęła oczy. Bliskość Oriona ją przerażała, ale ciepło bijące od niego zdawało się być kojące. Zapach jego skóry przyprawił ją o zawroty głowy.
Jego oddech, który czuła na swoim uchu ją rozpraszał. Jej serce biło szybko i wtedy poczuła, że Oriona również. W tym samym momencie poczuła jak dziwne ciepło rozlewa się po jej ciele, a chwilę po tym poczuła zimno. Uścisk Oriona z jej nadgarstków zelżał aż w końcu zniknął całkowicie.
April otworzyła oczy i zamarła.
Wszystko wokół niej zdawało się być czarno białe. Było tam niesamowicie zimno i ponuro.
April otuliła się kurtką Oriona i rozejrzała się w poszukiwaniach go.
Jednak dostrzegła tylko ogromną bramę, która stała pomiędzy lodowcami.
Brama Trupów, pomyślała dziewczyna, ruszając szybko w jej kierunku. Wszystko tutaj stało się dla niej logiczne, jakby mieszkała tutaj przez lata.
Stanęła przed bramą, trzęsąc się z zimna i uważnie przyjrzała się jej. Brama była czarna, stworzona jakby z miliona ludzkich czaszek. Dotknęła ich delikatnie i natychmiastowo poczuła, że pomimo farby, którą pokryta jest brama, łatwo można wyczuć, że kości są prawdziwe.
Zadrżała, nie tylko pod wpływem tego co odkryła, ale także pod wpływem wszechogarniającego zimna.
April przeszła przez bramę ciągle drżąc, nasłuchując jakiegokolwiek dźwięku, wypatrując jakiekolwiek żywego stworzenia, ale jedyne co słyszała to bardzo cichy szelest pod jej stopami kiedy robiła kolejne kroki. April zastanawiała się, gdzie jest Orion, ale po chwili zdała Sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie tylko ona może tutaj być.
  April w oddali zauważyła dwie rzeki, które płynęły w przeciwnych kierunkach do Siebie. Zanim znów dziewczyna zrobiła jakiś ruch jej drogę zastąpił olbrzym z trzema głowami który wpatrywał się w nią.
- Jesteś jeszcze piękniejsza, niż mówiono, że będziesz.- Odezwała się jedna z głów, uśmiechając się szeroko.
-  Przestań. Pojawiła się zbyt późno, może to nie ona?- Odezwała się druga głowa, spoglądając na dziewczynę złowrogo.
- Jesteś Hrimgrimnir?- Zapytała April, patrząc na obrzydliwe obliczę olbrzyma. Obie głowy  pokiwały zgodnie. Trzecia nie odzywała się, uważnie mierząc April wzrokiem.
Dziewczyna nie chciała okazac strachu, więc stała w miejscu z rękami spuszczonymi wzdłuż ciała.
- Jesteś sama?- Zapytała w końcu trzecia głowa, której głos był inny niż dwóch pozostałych. Bardziej przerażający, odbijał się echem po czeluściach Niflheimu.
- Nie.- Odparła szybko April... Zdecydowanie za szybko. Olbrzym wściekł się w momencie i ruszył w jej stronę.
- Ty tu jesteś, a nie powinieneś istnieć!- Wykrzyczała dziewczyna wciąż stojąc w miejscu, zamykając oczy. Przygotowała się na cios, ale zapanowała cisza.
- Dopóki ktoś w nas wierzy- istniejemy.- Odparły wszystkie głowy równocześnie. -Twoja..- Chciały dodac, ale wszystko przed oczami dziewczyny rozpłynęło się i... obudziła się otoczona przez coś niesamowicie ciepłego. Dopiero teraz uświadomiła Sobie jak zimno jest w Niflheimie. No tak, przecież to kraina zimna i wiecznego lodu. W momencie wróciła do rzeczywistości i uderzył w nią zapach deszczu. Jak oparzona odskoczyła od Oriona, który przytrzymywał ją w Swoich ramionach. Otworzyła oczy, głośno nabierając powietrza w płuca. Światło kuło ją niemiłosiernie w oczy, a płuca piekły jakby oddychała po raz pierwszy. Tylko słońce zdawało się nieść ukojenie, ogrzewając ją. Zachwiała się, ale Orion podtrzymał ją przed upadkiem.
- Dziękuję.- Odparła cicho April, kiedy już wszystko zdawało się być w porządku.
- Teraz mi wierzysz?- Zapytał, również cicho Orion nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
- Tak, ale dlaczego... dlaczego nigdy wcześniej tam nie byłam?
- Każda nasza "moc" działa lepiej kiedy jesteśmy blisko Siebie. Ty nie chciałaś dostać się tam, bo nie wiedziałaś o tym, że posiadasz taką moc, prawda? Ale teraz ja byłem obok i ja tego chciałem... Jakby za Ciebie. Tylko musiałaś odnaleźc to dziwne połączenie między naszymi duszami. To wszystko jest bardzo skomplikowane. Myśl po prostu, że w jakiś sposób jesteśmy jednością.- Mówił Orion pomału, zastanawiając się nad każdym słowem. April zaczęła się głośno śmiać.
- To jest jakaś prowokacja... Próbujecie zrobić ze mnie wariatkę! Nie...nie! Tego wszystkiego jest za wiele jak dla mnie!- Śmiech przerodził się w płacz.
Szybkim krokiem ruszyła wąską ścieżką w głąb lasu. Chciała jak najszybciej wrócić do Swojego starego życia, nawet jeśli nie będzie w nim jej rodziców.
  April wróciła do domu po zmoroku razem z Orionem, który chciał przedyskutować to wszystko jeszcze raz z nią w obecności jej rodziny. Dziewczyna jednak nie miała na to wszystko ochoty i kiedy tylko weszli do domu pobiegła do Swojego pokoju, zamykając się w nim. Nie chciała mieć z tym nic wspólnego. Kompletnie nic! Niech Orion sobie sam radzi...Cholerny Orion! Teraz nienawidziła go jeszcze bardziej niż wcześniej.
  Na całe szczęście nikt nie dobijał się do jej drzwi, więc April wyjątkowo zmęczona zasnęła skulona jak małe dziecko.
 
Kolejne tygodnie szkoły zdawały się być wybawieniem dla April. Orion opuszczał zajęcia, więc teraz tylko tutaj nikt jej nie męczył jej "przeznaczeniem". Wuj Ernest postanowił nauczyć April walki wręcz poświęcając na to praktycznie całe popołudnia.
Wuj, jak i April byli bardzo zdziwieni tym, jak dobrze idzie nauka dziewczynie. Urodzona wojowniczka.
  Dziewczyna przemierzała korytarze szkoły obładowana Swoimi obrazami. Ostatnimi czasy jej wena zaskakiwała wszystkich. Tyle stworzyła obrazów, że połowę kazano jej wziąć do domu.
April mało co widziała poprzez włosy które jak zwykle żyły własnym życiem i zakrywały jej całą twarz, a ona nie miała jak ich ogarnąć, bo ręce miała zajęte.
- Ohh Skarbie pozwól, że Ci pomogę!- Odezwał się ktoś w końcu... Nie kto inny jak Orion oczywiście. April nie powiedziała nic, tylko wcisnęła mu wszystkie obrazy. Chce pomóc to niech nosi wszystkie!
- Myślałam, że jesteś chory. - Rzekła dziewczyna kiedy schodzili już po schodach.
- Musiałem wyjechać, ale to nie ważne. Byłem u Ernesta i zastanawialiśmy się co z Tobą dalej.
Obronić się potrafisz i podobno świetnie Ci już idzie. Doszliśmy do wniosku, że z Twoją gracją idealny dla Ciebie będzie łuk. Co ty na to?-
Mówił szybko Orion, nogą otwierając Sobie drzwi. -Jestem samochodem. - Dodał szybko kierując swoje kroki w stronę parkingu.
- Ja i strzelanie z łuku? Błagam Cię Orion...
- Uważamy, że to idealne dla Ciebie! Spróbujesz, zobaczymy co z tego wyjdzie. Nauczę Cię wszystkiego.
- Nauczysz? Niee...
- Niestety złotko, jesteś na mnie skazana. Będę czerpał korzyści z Twojego cierpienia. - Zaśmiał się głośno, podchodząc do czarnego, matowego Dodge Challenger'a 392.
- Mam klucz w tylnej kieszeni spodni, wyciągniesz proszę? - Poprosił Orion, uśmiechając się szeroko, unosząc brew do góry.
- W marzeniach. Radź Sobie sam. -Odparła April opierając się o samochód.
- Kotek no proszę, niosłem Twoje obrazy. - Prosił nadal Orion.
- Dobra! Ale masz nazywać mnie tylko i wyłącznie moimi imionami! - Powiedziała głośno April wyciągając klucz. Otworzyła bagażnik i nie czekając aż Orion spakuje wszystko usiadła na miejscu pasażera.
- Na razie jedziemy do mnie. Wieczorem odwiozę Cię do domu. - Powiedział Orion, włączając radio głośno, z piskiem opon ruszając z parkingu.

Przepraszam za wszelkie błędy, post nie został sprawdzony pod względem treści. :(
Nowy Post= 10 komentarzy! :)

poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 7.

"Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty."- Andrzej Sapkowski, "Miecz Przeznaczenia"



April postawiła tego dnia na rozpuszczone włosy, które w niesamowity sposób falowały się. Rzęsy podkreśliła delikatnie tuszem, a usta różowym błyszczykiem. Naciągnęła na Siebie jedyną białą sukienkę jaką miała i biorąc butelkę wody  z kuchni, wyszła z domu.
  Całą drogę do szkoły pokonała prawie biegnąc co nie zmęczyło jej za bardzo, co w jej wypadku było szokujące. Jej kondycja nie była najlepsza. April zawsze chciała trenowac sztuki walki, podobało jej się to, jednak to była chyba jedna z niewielu rzeczy na które matka jej nie pozwoliła, używając za argument to, że dziewczyna jest zbyt wątła.
  Prawie natychmiastowo po wbiegnięciu do szkoły, April zauważyła blond czuprynę Oriona, który górował nad dziewczynami z którymi rozmawiał. Wyglądał przy nich jak olbrzym.
- Orion, musimy porozmawaic.- Powiedziała April, podchodząc do niesamowicie rozbawionego towarzystwa. Dziewczyny spojrzały na nią z mordem w oczach, bo przecież śmiała przerwac tą cudowną chwilę!
- Może byś się przywitała?- Odparł Orion, a jego fanki zachichotały. April przewróciła oczami, nie miała ochoty się z nim wygadywac, więc odeszła. Wiedziała, że to poskutkuję, Orion pobiegł za nią.
- Myślałem, że jesteś zła.- Zagaił po chwili marszu przez korytarz.
- Bo jestem, co nie zmienia faktu, że... Śniłeś mi się.
- Tak? Opowiedz mi proszę Swój sen.-  Uniósł brew do góry, uśmiechając się dwuznacznie.- Czy Twój dzisiejszy strój ma coś z tym wspólnego? Wyglądasz jak bogini grecka! Wiesz... byłaś Side*, a może Merope**? Stawiam na...
- Nawet gdybyś był Orionem z mitologi greckiej***, to i tak nie chciałabym miec z Tobą nic wspólnego, więc hmm... Gdybym śniła o czymś takim byłabym jedną z Plejad****.- Przerwała mu, próbując uspokoic się. Cholera, dlaczego ten człowiek tak cholernie ją irytował? - Śniłam o... to chyba były wspomnienia. Nie jestem pewna... Po prostu... Kim jest Tyran?- Mówiła April bardzo niepewnie, w sumie nie wiedząc o co pytac. Orion spoważniał w jednej chwili, a jego twarz wyglądała teraz przerażająco i wyjątkowo męsko.
- Myślę, że dziś możemy zrobic Sobie wolne od szkoły.- Rzekł gardłowym głosem, mocno chwycił dziewczynę za nadgarstek i ruszył szybkim, pewnym krokiem w stronę najbliższego wyjścia.
Jeszcze przed chwilą April była zirytowana jego zachowaniem, a teraz... była przerażona. Może nie powinna była pytac Oriona o to?
  Przemierzyli szybkim tempem pola, po czym doszli do lasy brzozowego, którego April nie widziała nigdy wcześniej. Jej stopy całe były mokre od porannej rosy, było jej niesamowicie zimno, a nadgarstek bolał ją od uścisku chłopaka, pomimo tego nie odezwała się ani słowem.
Orion usiadł na kamiennym brzegu niewielkiej rzeki.
- Usiądź na mojej kurtce. Nie mogę pozwolic abyś zbrudziła tą piękną sukienkę. - Rzekł nietypowym dla niego tonem, rozkładając kurtkę. - I tak jesteś bielsza od niej.- Dodał cicho, kiedy April już usiadła. Orion milczał wpatrując się rzekę.
- Przepraszam.- Powiedział, zerkając kątem oka na April i zauważając, że rozmasywowuje  nadgarstek, na którym już pojawiały się siniaki. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.
- Odpowiesz na moje pytanie?
- Nie wiem czy mogę. Twoi rodzice tego nie chcieli.
- Ich już nie ma. Wiesz dlaczego stąd uciekli?
- Przez Ciebie... Dla Ciebie. Nie chcieli, żebyś brała udział w tym wszystkim. Ale... Gdziekolwiek by Cię nie ukryli, Twoje przeznaczenie i tak by Cię dosięgło. Czegokolwiek byś nie robiła, w Twoim życiu pojawił bym się ja, a wraz ze mną Tyran.- Westchnął Orion.
-Kim ja jestem?
- Ty? Moją towarzyszką. Może lepiej opowiem Ci wszystko od początku. To wszystko zaczęło się tysiące lat temu, kiedy to ludzie wierzyli w to, co teraz uważasz za mitologie. Bogowie Ci istnieli, dzięki wierze ludzi, im więcej ludzi w nich wierzyło, tym większe moce posiadali. Nigdy wcześniej nie wchodzili Sobie w drogę, jednak z czasem uległo to zmianie. Zaczęli walczyc między Sobą o ludzi. Pochłonięci walką, nie słyszeli tego co mówią do nich Wyrocznie. Przewidziały one wtedy, że zrodzi się bóg, który pokona każdego innego boga, a sam zniszczy Świat. Niestety bogowie zorientowali się za późno, kiedy to już ich moce były słabe. Nie byli nawet na tyle silni by stworzyc półbogów. Dwie najsilniejsze mitologie, Grecka i Nordycka, postanowiły stworzyc "wojowników", którzy zrodzą się wraz z powstaniem Tyrana. Całe Swoje siły wykorzystali ku temu. Wybrali rodziny Swoich najdzielniejszych ludzkich dowódców. Ich potomkowie mają zmierzyc się z Tyranem. Otrzymają oni dary, moce, które mają im w tym pomóc. I tak nasze rody, żyją i czekają na niesamowitych potomków, którzy pojawiają się szybciej, niż powinni. To nasze prawnuki miały był "wojownikami"... A jesteśmy nimi my. Twoi rodzice, a dokładniej matka,nie była gotowa na poświęcenie córki. Wydawało się, że Tyran zaatakuję w momencie w którym byliśmy jeszcze dziecmi. Dlatego uciekli. Woleli poświęcic cały świat, ale nie Ciebie.- Skończył móc Orion, uważnie przyglądając się April, która nie mogła pojąc całej tej historii.
- Skąd pewnośc, że to my?
- Już przez sam wygląd. To właśnie tak mieli nas rozpoznac kiedy tylko się urodzimy. Poza tym, dostaliśmy też dary.
- Brednie! Orion to nie jest śmieszne! Nie wierzę Ci.- Wykrzyczała po dłuższej chwili April, patrząc z wyrzutem na Oriona.
- Nie musisz mi wierzyc. Zapytaj Swojego wuja. On powie Ci dokładnie to samo.
- Robicie ze mnie idiotkę. Poza tym... Jaki dar niby miałabym dostac hmm? Szkice to nie wszystko.- Zapytała wściekła, wstając z kamieni.
- Wystarczy, że spojrzysz w lustro. Żaden mężczyzna nie oprze się Twojemu urokowi. Nawet Tyran. Ja również otrzymałem podobny dar, jednak w mniejszym stopniu. Prawie wszystko wskazywało na to, że Tyran będzie mężczyzną. Poza tym jest coś jeszcze. Bogowie Nordyccy, jak i Greccy nie mieli już na tyle siły, żeby przekazac nam wskazówki jak pokonac Tyrana,więc ukryli je w Niflheimie. Tu też widzisz nawiązanie do Swojego drugiego imienia. Posiadasz jeszcze jeden dar, największy, jednak nie wiemy co nim jest...
- A ty?- Zapytała April, ale Orion nie odpowiedział, uśmiechając się tylko tajemniczo.

*Side- w mitologi greckiej żona Oriona. Została strącona przez Herę do Tartaru, ponieważ pretendowała do bycia piękniejszą niż bogini.
**
Merope- Uchodziła za córkę Ojnopiona, króla wyspy Chios. Pożądał jej Orion, który ostatecznie zgwałcił ją, za co został oślepiony podczas snu przez Ojnopiona. Żona Tanatosa.
***Orion- 
mitologii greckiej piękny, dzielny myśliwy beocki o wielkiej sile, olbrzym o niezwykłej urodzie, syn Posejdona i Euriale (jedna z trzech sióstr Gorgon) lub Hyrieusa z Boecji.
****Orion p
rześladował śliczne nimfy Plejady
 (zwiastunki dobrej pogody).



Tym razem liczę na kolejne 6 komentarzy, ale nie pogniewam się jeśli będzie więcej.
Dziękuję wam bardzo za pozytywne komentarze, mam nadzieję, że się podoba.
Zapraszam na kolejny rozdział! :)

piątek, 15 maja 2015

Rozdział 6.


"Człowiek nie może walczyc ze swym przeznaczeniem."-  Paulo Coelho, Piąta Góra.



April wypadła z klasy i czym prędzej udała się w stronę szafek. Nienawidziła takiego zachowania u chłopców. Niech Sobię nie myśli, że może miec każdą! Jej nie zdobędzie, nie ma takiej opcji.
"Uspokój się April, przecież on w sumie nie zrobił nic złego."- Uspokajała się w myślach April,wyciągając z szafki książki na następną lekcję- francuski, kiedy kątem oka dostrzegła u swego boku dwie brunetki. Spojrzała na nie, pytającym wzrokiem. Wyższa z brunetek, uśmiechnęła się szyderczo.
- Orion jest mój, zbliżysz się do niego jeszcze raz, a gorzko tego pożałujesz.-Wysyczała, po czym przyjrzała się swoim zadbanym, czerwonym paznokciom.
- Mówisz jakbym była dla Ciebie jakimś zagrożeniem, a ja nawet nie mam ochoty rozmawiac z tym człowiekiem. Jest cały Twój.- Odparła April, przewracając oczami, jak to miała w zwyczaju,  odchodząc od dziewczyn. Głupi Orion narobi jej tylko problemów, a ona chciała pozostac nie zauważona, pomimo tego, iż wiedziała, że jej oryginalny wygląd jej na to nie pozwoli. Nie chodzi tutaj o styl ubierania się, bo czarne ubrania nie są niczym dziwnym, ale o włosy. Jak zauważyła dziewczyna, większośc osób miało tutaj ciemne włosy, rzadkością byli blondyni... A co dopiero rudzi! April miała wrażenie jakby była jedyną rudą osobą na tej wyspie.
  Dzień w szkole dłużył się dziewczynie niesamowicie. Za każdym razem kiedy spotykała Oriona widziała go, otoczonego co to innymi dziewczynami, dlatego unikanie go nie było takie trudne. Dziewczyny nie odstępowały go na krok, a jemu zdawało się to bardzo podobac.
  April wyszła ze szkoły i od razu pożałowała, że nie poprosiła Ernesta żeby po nią przyjechał.
Oczywiście, jak mogła się tego spodziewac, przed szkoła stał nie kto inny jak szanowny Pan Orion w towarzystwie cudownej brunetki, która to nie cofnie się przed niczym by go zdobyc.
Dziewczyna postanowiła minąc ich jak najszybciej mogła. Kiedy już myślała, że jej się udało, Orion opuścił Swoją "koleżankę" i pobiegł za April, która nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi, podgłaśniając przy tym muzykę słuchaną przez słuchawki. Przeszli może tak z trzysta metrów kiedy w końcu Orion zastąpił jej drogę, stojąc zdecydowanie za blisko dziewczyny.
-Czego?- Wypaliła April, wyciągając z uszy słuchawki, patrząc prosto w jego oczy.
- Jesteś na mnie zła o taką błahostkę?
-Nie jestem zła! Po prostu nie lubię byc traktowana jak każda dziewczyna!- Wykrzyczała wręcz, po czym ugryzła się w język. "Ale jesteś głupia April!" Zganiła się w myślach dziewczyna.
-Kto powiedział, że każdą tak traktuje?
- Widzę. Dobra daj mi spokój, odwal się. - Westchnęła April próbując go ominąc, jednak to okazała się byc niemożliwe, Orion mocno chwycił ją za nadgarstek.
- Przepraszam, ok? - Wyszeptał, jednak April nie miała ochoty na dalszą konwersację z nim, więc wyrwała rękę z jego uścisku i ruszyła przed Siebie.
- Również chciałbym móc Cię ignorowac.- Dodał, a kiedy April odwróciła się, żeby zapytac oto co miał na myśli, jego już nie było, rozpłynął się w powietrzu.
  April weszła cicho do domu i Swoje kroki skierowała w stronę kuchni, ponieważ czuła ogromny głód, co było naprawdę dziwne! Już miała otwierac drzwi do kuchni, kiedy zorientowała się, że ciocia i wujek sprzeczają się o coś.
- Powinniśmy jej o tym powiedziec, już czas, nie możemy dłużej czekac. - Mówiła podniesionym głosem ciotka.
- Nie oswoiła się jeszcze z myślą, że jej rodzice nie żyją, że przyszło jej mieszkac w całkowicie innym miejscu a ty chcesz o wszystkim jej powiedziec? Zwariowałaś!
- Ta wyspa nie jest dla niej czymś nowym. Mieszkała tu przecież z rodzicami przed tym jak uciekli! Kurwa. Gdyby oni wtedy nie uciekli, nie musieli by zginąc w taki sposób.- Krzyczeli na Siebie na zmianę, a April nic z tego nie rozumiała. O czym oni chcieli jej powiedziec? Dlaczego jej rodzice uciekli z wyspy? Co tu się dzieję?! April poczuła nagłe zawroty głowy i usiadła na pobliskiej sofię, jednak szybko się ogarnęła i wybiegła z domu czym predzęj. Usiadła na tyłach domu, gdzie nigdy nikt nie chodził i zaczęła płakac z niemocy.

  Dziewczynka stała w niewielkim pokoju, patrząc jak obok niej bawi się mały chłopczyk, którego włosy były wręcz białe. Na zewnątrz szalała niesamowita wichura, a deszcz walił o dach, robiąc przy tym straszny huk. Dorośli rozmawiali o czymś zawzięcie w salonie, a jedna z kobiet, również o białych włosach, płakała. Atmosfera która panowała w domu była napięta, a mała dziewczynka doskonale zdawała Sobie z tego sprawę. Po chwili, do pokoju weszło dwoje ludzi... Rodzice April, którzy wyraźnie byli zmartwieni. I wtedy April uświadomiła Sobie, że to nie sen, a wspomnienia.
- Nie możecie wypłynąc podczas sztormu!
- Możemy i zrobimy to! To są dopiero małe dzieci, nie możemy pozwolic im walczyc!- Wykrzyczała matka April w stronę białowłosej.
- Tyran jest za słaby by zaatakowac...

- Jest wystarczająco silny! Nie poślę mojej córki na pewną śmierc... Jak można było się pomylic o kilka pokoleń?!
- Ja też martwię się o Oriona, ale...


  April obudziła się, na dźwięk budzika.Cała zlana była potem, z powodu dziwnego snu. Kolejnego. Dlaczego nie pamiętała tych wydarzeń? O jakim Tyranie mówiła jej matka? Wiedziała, że musi porozmawiac z Orionem.


           Witam. W pierwszej kolejności chciałam podziękowac,
           za liczne odwiedzanie mojego bloga. Chciałam prosic was
           o więcej komentarzy. Umówimy się, że co 6 komentarzy,
           będzie pojawiał się kolejny rozdział. Chodzi mi o to,
           że po prostu chce miec te pewnośc, że mam dla
           kogo pisac. Aaaa i jeszcze jedno. Gdyby ktoś z was chciał

           dostawac powiadomienie o nowym rozdziale to jest taka możliwośc

           za pośrednictwem mojego aska.


środa, 13 maja 2015

Rozdział 5.

"Dzień staje się najczarniejszą nocą, a noc koszmarem myśli, gdy człowiek w jednej chwilii traci kogoś, kogo kochał."

- Więc jak Ci się spało tej nocy?- Zapytał poważnie blondyn, a April zatrzymała się.
- Całkiem dobrze. - Odparła April, po długiej chwili, kiedy wracała już do rzeczywistości.
- Miałaś... koszmar?- Zapytał chłopak unosząc brew do góry.
- Skąd taki pomysł?
- Dziwnie reagujesz. Po prostu.
- Oh nie będę z Tobą rozmawiać. Ja nawet nie wiem jak ty się nazywasz!- Odparła dziewczyna ruszajac znów przed Siebie. Pragnęła zmienić temat.
- A jak chcesz żebym się nazywał?- Zapytał doganiając ją.
- Co to za pytanie?- Zdziwiła się April patrząc na niego jak na totalnego idiote. -Dobra nieważne. Jeśli masz już za mną iść to chociaż bądź użyteczny i zabierz tą cholerną torbę.- Dodała, wręczając mu Swój plecak. Chłopak bez słowa zarzucił go Sobie na ramię.
- Orion.
- Co?
- Orion, takie imię wiesz?
- Aaa tak... Ja jes...
- April Niflheim, wiem.- Przerwał jej, podkreślając drugie imię dziewczyny, próbując uśmiechnąć się przepraszająco. Już miała pytać skąd zna jej imiona kiedy przypomniała Sobię, że przecież Ernest rozmawiał z Orionem i to pewnie wuj nasał chłopaka na nią. Pewnie razem z ciotką postanowili załatwić jej znajomych. Śmieszne!
  April skręciła na wrzosowiska- doskonale zdawała Sobię sprawę z tego, że ta droga jest dłuższa, jednak za bardzo lubiła tędy chodzić by móc się powstrzymać.
Kątem oka spojrzała na Oriona, który wiernie towarzyszył jej, już nic nie mówiąc. Jego rysy twarzy stały się ostrzejsze, miał mocno zaciśnięte zęby. Wyglądał przerażająco. Jakby zabił niejedną istote i planował zabójstwo kolejnej.
W tej zadumnie w którą wpadł jego oczy wydawały się być niebiesko- srebrne, mięśnie napinały się pod jego podkoszulkiem. April zadrżała, wyszeptując jego imię. Jego twarz w momencie rozluźniła się. Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.
- Jeśli chcesz mnie zabić, zrób to od razu.- Rzekła stłumionym głosem, całkiem poważnie April.
- Jeśli chciałbym to zrobić, zrobiłbym to dawno temu.- Odprał śmiejąc się Orion. Przeczesał Swojego złote włosy palcami, rzucając w stronę April jedym z tych uśmiechów, pod wpływem którego dziewczyny rozpływały się z radości i podniecenia, udając się do nieba dla zauroczonych, galaretkowatych dziewczyn. Takie właśnie były dziewczyny wzdychające do Oriona, stając pod szkolnymi szafkami. Wyglądały jak cholerne chichoczące galaretki. April zaśmiała się na swoją myśl, głośno i krótko, ponieważ uświadomiła Sobię, że Orion uważnie się jej przygląda.
- Cóż to za uroczy dźwięk wydobył się z Twoich ust.- Zachwycił się, cmokajac przy tym.
  Dziewczyna weszła do domu i czym prędzej udała się do swojego pokoju. Jak zwykle nie miała ochoty  jeść. Wzięła długi prysznic po czym wskoczyła do łóżka, odpływając szybko.
  Obudził ją jakiś trzask. Otworzyła oczy i... odkryła, że jest nie gdzie indziej jak w swoim starym domu, w swoim pokoju. Przerażona wstała z łóżka. Wybiegła wręcz ze swojego starego pokoju ruszając w stronę pomieszczenia w którym doszło do zabójstwa. Wbiegła tam w momencie w którym jej matka upadała na podłogę. Odór krwi i zapach deszczu i ziemi, które prawdopodobnie wpadły do domu przez drzwi, otwarte przez oprawców, uderzył ją natychmiastowo.
"Morderca był jeden" pomyślała Sobię April, kiedy dostrzegła ciemną postać stojącą obok okna, w które krople deszczu waliły niemiłosiernie jakby chciały dostać się do środka.
Postać przyglądała się uważnie April, jakby jej cierpienie napawało ją chorą radością. Postać niewiarygodnie szybko przybliżyła się do April i pochwyciła jej dłonie, jednak ostre szpony które miała zamiast paznokci poraniły ją i wtedy... April pod wpływem bólu którego doznała we śnie, obudziła się z krzykiem i płaczem sprowadzając tym sposobem do pokoju Ernesta.
  Dlaczego te cholerne wspomnienia muszą do niej wracać w tak okrutny sposób? Za wszelką cenę próbowała wyrzucić je ze swojej świadomości. Przez całe pierwsze tygodnie płakała całymi dniami, a potem w milczeniu przemierzała pustkowia wyspy. Wiedziała, że rodzice nie chcieliby, żeby się poddała. I ona tego nie zrobi. Pomści ich. Z podwójną siłą. Teraz jest za słaba, ale przyjdzie taki dzień, że nikt jej nie powstrzyma.
  Spóźniona Nif biegła na lekcję plastyki jak najszybciej potrafiła.
Wpadła do sali i ledwo wydusiła z Siebie przeprosiny. Usiadła za sztalugą i wiedziała, że z malowania dzisiaj nici. Westchnęła głośno, wpatrując się w białe płótno. Jej wczorajszy obraz zniknął gdzieś, więc rozejrzała się po sali w poszukiwaniach. Orion. Musiał wtrącić swoje trzy grosze i właśnie poprawiał jej włosy wyrazistym pomarańczem. Cicho podeszła do niego, biorąc przy tym niewielkie krzesełko i usiadła obok niego. Nie chciała przerywać mu pracy.
Czuła palący wzrok dziewczyn na swoich plecach. Gdyby mogły przepaliły by ją na wylot, zahaczając przy tym niewinnego pana Grega.
  Kiedy Orion skonczył, nie przyglądał się swemu dziełu tylko April, która dokładnie analizowała jego pracę.
- Nie podoba mi się. - Rzekła powoli, zerkając na niego. - Moje włosy są rude, nie pomarańczowe.
- Ja uważam, że taki odcień najlepiej tu pasuje. Ale... Jak już kiedyś wspomniałem, nic nie jest w stanie oddać piękna twych włosów. - Wyszeptał nachylając się w jej stronę, chwytając delikatnie kosmyk jej włosów. April wstała jak poparzona, patrząc na niego złowrogo.
- Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Rób.- Wysyczała podkreślając każde słowo, po czym wyszła szybko z klasy uratowana przez dzwonek zwiastujacy przerwę.

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 4.

"Sen i śmierć to bracia bliźniacy."- Homer

April jak zwykle zjadła trochę obiadu, a po odrobieniu i pouczeniu się na następny dzień poszła na pobliską plażę. Pogoda zepsuła się całkowicie i zapowiadała się ulewa, jednak to nie powstrzymało jej.
Powolnym krokiem przemierzała cudowną plażę, kiedy poczuła ogromną chcęć zanurzenia się w niespokojnym, ciemnym oceanie.
Nie ściągając żadnego ubrania, wchodziła do oceanu, coraz głębiej i głębiej. I kiedy była daleko od brzegu, kiedy nie czuła już nic pod stopami, zaczęła się niesamowita ulewa, a fale szarpały ją w każdą stronę. Woda wlewała się w jej płuca. Walczyła z tym żywiołem, jednak wiedziała, że jest bezsilna.
Po 10 minutach straciła siły i była już pod wodą, zanurzając się coraz głębiej i głebiej... Czuła jak resztki życia opuszczają jej ciało. Ostatnie co czuła to zimno, zimno tak ogromne, że jego potęga była nie do opisania.
Zamknęła oczy i stało się coś niespodziewanego. Czujeś niesamowicie silne ręce pochwyciły ją, ciągnąc ku górze.
Pragnąc ujrzeć swojego wybawcę otworzyła oczy i... zamrła. Była w Swoim pokoju! Usiadła szybko na łóżku i rozejrzała się wokół. Pierwsze promienie słońca wpadły do pokoju. April niespokojnie rozejrzała się wokół, dotykając swojego ciała które powinno być mokre, ale takie nie było.  Miała na Sobie koszulę nocną... Dziewczyna była przerażona. Przecież to nie mógł być cholerny sen! To jest niemożliwe, przecież wspomnienia z dnia wczorajszego idealnie zgrywały się z tym snem.
  Nie chcąc myśleć o tym, April wzięła długi, kojący prysznic.
Wysuszyła Swoje włosy i ubrała czarne jeansy z wysokim stanem oraz granatową krótką podkoszulkę. Zostawiła w kuchni liścik wujowi w którym powiadomiła go o fakcie, że dziś do szkoły idzie pieszcho i, że wrócić chcę również w ten sam sposób.
  April weszła do klasy i od razu zajęła miejsce przy sztaludze, przy oknie. Spięła swoje włosy w niesfornego koka kiedy nauczyciel wszedł do klasy. Wzięła się do pracy- postanowiła przelać na płótno swój sen.
- Jak zwykle spóźniony!- Powiedział Greg kiedy do klasy ktoś wszedł. Słysząc ciche chichoty dziewczyn, April spojrzała na drzwi w których stał nie kto inny jak tajemniczy blondyn. Każda dziewczyna z sali patrzyła na niego jak na boga, a chłopcy... oni po prostu chcieli go za to zabić. Dziewczyna przewróciła oczami i wróciła do Swojej pracy, nie zwracając uwagi już na nic innego.
  Po zakończonym dnia nauki, wzięła wszystkie swoje rzeczy z szafki (April "nie ufała" tego typu rzeczom) i znów jako ostatnia wyszła ze szkoły.
  Właśnie przechodziła obok ostatnich budynków miasta, kiedy poczuła czyjąś obecność obok Siebie.
- Wymieszaj pomarańcz z odrobiną bieli i czerwieni, a Twoje włosy będą bardziej realistyczne na twoich autoportretach.- Odezwał się ktoś, mocnym, męskim głosem, z dość mocną chrypą. April spojrzała na swojego nowego "towarzysza" i... no tak, mogła się domyśleć, że to nikt inny jak Słynny Blondyn...
- Dziękuję za radę, pomimo tego iż o nią nie prosiłam.- Odparła pewnym i zimnym tonem, unosząc brwi do góry. Przyspieszyła kroku. Nie miała ochoty przebywać w niczym towarzystwie, a zwłaszcza w jego.
- Hej, nie uciekaj piękna!
- Piękna, to ty możesz mówić Sobie do dziewczyn które ciągle za Tobą chodzą. Tak w ogóle to gdzie zgubiłeś stado swoich Śliniaków?
- Zostawiłem je w mieście, na rzecz porozmawiania z Tobą, o czcigodna Pani.
- Oh naprawdę jestem godna by rozmawiać z Tobą?- April przewróciła oczmi, ciągle przyśpieszając kroku.
- Powoli zaczynam wierzyć w stereotypy.- Patrzył na włosy April, rozwiewane przez delikatny wietrzyk. Dziewczyna od razu zrpzumiała o co mu chodzi. Westchnęła zirytowana, nie idąc już szybko- wiedziała, że jeśli on sam nie zechce, nie da jej spokoju.
- Nie boisz się tak sama chodzić tymi pustkowiami?
- Jedyne czego mogę się obawiać to Ciebie.
- Słusznie.- Tajemniczo rzekł ściszając głos chłopak, choć bardziej pasowało do niego określenie "mężczyzna".
- Więc jak Ci się spało tej nocy?- Zapytał poważnie blondyn a April zatrzymała się.
 

czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 3.

"Dopóki nie zrozumiesz śmierci, nie zrozumiesz życia."- Carlos Ruiz Zafon "Cień wiatru"



-Jutro zaczynasz szkołę. Mamy tutaj tylko jedno liceum, więc dużego wyboru nie było. Zapisałam Cię na taki sam profil, jaki miałaś w poprzedniej szkole. Ernest mnie przekonał. Uważam, że to głupota, kto to widział tyle godzin zajęć plastyki.- Mówiła ciotka podczas kolacji, mierząc April co jakiś czas wzrokiem. Dziewczyna milczała, widelcem mecząc kawałek mięsa leżący na jej talerzu. Nie zjadła jeszcze nic. Nie była głodna.
- Nie baw się jedzeniem. To nie ładnie. - Wysyczała ciotka z pogardą. April westchnęła cicho kładąc widelec obok talerza.
- Dziękuję. - Rzekła i wyszła z jadalni jak najszybciej mogła i czym prędzej pobiegła do Swojego pokoju.
Ledwo minął miesiąc odkąd tam była, a ciotka juz wysyła ją do szkoły. Przecież prosiła o odpoczynek. Nie czuła sie gotowa by wrócić miedzy ludzi. Jednak wiedziała, ze musi. Nie miała innego wyjścia.
Spakowała kilka Swoich prac, które udało jej się odzyskać ze starego domu. Wiedziała, że nauczyciel będzie chciał zapoznać się z jej twórczością. April czuła strach, odkładając prace obok plecaka z zeszytami na jutro. Nie chciała już malować. To należało do rozdziału życia, który zamknęła wraz z dziwną śmiercią rodziców. Policja nic jeszcze nie odkryła, a niewiedza w której żyła dziewczyna była przytłaczająca.
  Szkoła z zewnątrz wydawała się być dość spora, jednak jak się okazało większą jej części stanowił ładny dziedziniec z niewielką fontanną na środku. Wszystko wydawało się być w porządku. April skierowała swoje kroki do pokoju nauczycielskiego gdzie czekał na nią wychowawca z przygotowanym dla niej planem lekcji.
  Przemierzała korytarze powoli, rozglądając się wokół. Było tam surowo, zimno i wyjątkowo cicho. Spodziewała się ścian ozdobionych licznymi obrazami i głośnych krzyków licealistów, jednak tutaj było odwrotnie niż w jej poprzedniej szkole.
  Cicho zapukała do drzwi pokoju nauczycielskiego czekając na odzew. Nie czekała długo, kiedy pojawił się przed nią mężczyzna, który pomimo siwiejących włosów wyglądał wyjątkowo młodo.
- Ty jesteś April, prawda?- Zapytał uśmiechając się przyjaźnie. Cóż za miła odmiana ktoś tutaj wydaję się być symaptyczny.
- Tak to ja. A pan to..?
- Greg. Po prostu.- Odparł wciąż się uśmiechając. Zwrócił uwagę na dwie ogromne "teczki" które trzymała dłoni.
-Chodź za mną, chętnie obejrzę Twoje prace przed rozpoczęciem zajęć. - Dodał, szybkim krokiem ruszajac na sam koniec ogromnego korytarza.
Sala do zajęć plastycznych była większa niż spodziewała się tego April. Ściany były białe, pobrudzone w wielu miejscach różnorodnymi kolorami farb. W kątach stały stare obrazy. Ogromne okna dawały widok na piękny, niewielki lasek który był obok szkoły. April pomyślała, że to idealne miejsce dla artystów. Żałowała tego, że nie trafiła tu wcześniej, w innych okolicznościach.
  Dziewczyna wyciągnęła Swoje prace z teczek. Jeden z obrazów był jej autoportretem i to właśnie ten obraz przyciągnął większą uwagę nauczyciela. April również była zafascynowana tym dziełem, ponieważ namalowała go pod wpływem snów. W owych snach April uciekała przed czymś i bardzo się bała. Nie wiedziała, dlaczego ucieka i dlaczego czuję strach. Po prostu biegła przez dość gęsty las pełen ogromnych brzóz. Wszystkie barwy były szare, bez życia. Tylko jej włosy się wyróżniały.
- Barwa której użyłaś nie oddaję tego, jak piękny kolor mają twoje włosy naprawdę. - Powiedział ktoś, za jej plecami i to dopiero wyrwało ją z rozmyślań. Odwróciła się i wtedy uświadomiła sobie jak niebezpiecznie blisko niej stał młody chłopak. Natychmiat uderzyła ją fala jego zapachu, jakby powietrza zaraz po deszczu i już nie zwróciła uwagi na nic innego, ponieważ jego oczy zahipnotyzowały ją. Było w nich coś, co kazało odwrócić wzrok dziewczynie, jednak ona nie potrafiła. Widziała już tak zimne, przerażające i zarazem błękitne oczy, ale nie pamiętała gdzie.
Z tej dziwnej sytuacji "uratował" ją nauczyciel, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Co nie zmienia faktu, że jej obrazy są genialne. Masz prawdziwy talent, kogoś takiego potrzebowaliśmy. - Rzekł nauczyciel, a w jego głosie pojawiło się coś dziwnego. Patrzył na chłopaka jakby chciał go zganić. Tylko za co? Przecież nic nie zrobił.
  Plan lekcji April był wręcz idealny. Codziennie rano miała plastyke, bo jak twierdził pan Greg- rano ma się najwięcej ciekawych pomysłów, ponieważ jest się wypoczętym, zaraz po tysiącu fascynujących snów. April zgadzała się z nim.
  Dziewczyna wyszła ze szkoły jako ostatnia i od razu zauważyła swojego wuja, obok samochodu, który rozmawiał... Z tym dziwnym, tajemniczym chłopakiem. Blondyn gurował nad jej wujem. Każdy mężczyzna przy niebieskookim, wyglądał jak jego marna podróbka.
Idealne złote włosy, piękne rozbudowane mięśnie. April wiedziała już do kogo wzdychają wszystkie dziewczyny z liceum. Wszystkie oprócz niej oczywiście.
Chłopcy nie interesowali jej nigdy, to malarstwo było dla niej najważniejsze.
- Hej. - Wydusiła z siebie dziewczyna, podchodząc do mężczyzn. Obaj spojrzeli na nią, ale tylko wuj odpowiedział. Nie czekała na nic, myślami była daleko, więc szybko wsiadła do samochodu, czekając na wuja.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 2.

" Śmierć ukochanej osoby okrada nas z niezbędnego wewnętrznego ciepła. Albo może zdmuchuje stały płomień piecyka, wygaszając palnik." - Jonathan Carroll

April obudziła się stosunkowo wcześnie. Nie wyspała się, koszmary jej na to nie pozwoliły.
Kiedy już wyszła z łóżka, przeszukała Swoje rzeczy w poszukiwaniu czegoś, co mogłaby na Siebie założyć. Niestety z irytacją odkryła, że są tutaj ubrania których dawno już nie nosiła, wszystko w jaskrawych kolorach. Jedynie trzy czarne sukienki ratowały jej godność.
Założyła na Siebie jedną z nich, sięgającą stóp, obcislą w talii z niewielkim białym kołnierzykiem przy szyii, a włosy zaplotła w dwa warkocze dobierane.
Wyjrzała przez okno, a jej oczą ukazał się przepiękny widok.
Jak się okazało, rozlegał się stąd widok na wrzosowiska. Po wczorajszej pogodzie nie było już śladu, niebo prezentowało najpiękniejszy odcień błękitu.
Dziewczyna cicho wyszła z pokoju nie pewnie podążając w stronę schodów. Mijała zamknięte pokoje, nie wiedziała jeszcze co kryje się za ich drzwiami.
- Hej Nif! - Przywitał się Ernest, pojawił się nie wiadomo skąd, kiedy dziewczyna schodziła po schodach.
- Witaj wuju.- Odparła próbując się uśmiechnąć, jednak nie za bardzo jej to wyszło. Miało nadzieję, że nie zauważył jak bardzo nieudolny był jej uśmiech.
- Przygotowałem dla Ciebie owsianke jakiś czas temu, jednak nie chciałem Cie budzić. Chodź za mną.- Rzekł, najmilszym tonem jakim tylko umiał. Ukrywał swoje cierpienie, czy może nic nie czuł po stracie brata?
- Dziękuję, ale nie jestem głodna.
Chciałabym przejść się po okolicy, jeśli mogę.- Powiedziała cicho dziewczyna przyglądając się Ernestowi. Wyglądał na zmartwionego.
- Tak myślałem. W nocy narysowałem małą mapke dla Ciebie. Tak żebyś wiedziała gdzie co jest. - Westchnął wręczając April pomiętą kartke. - Wróć szybko, obiadu Ci nie odpuszczę. - Dodał, kiedy April szła już w strone drzwi.
Założyła Swoje czarne Vansy i szybko wyszła z domu.
Ruszyła prosto przed siebie.
Szła wąska ścieżką, pomiędzy wrzosami.
Było tutaj cicho i pusto, co bardzo ją cieszyło. Chciała być sama, musiała pozbierać myśli. Ciągle przed oczami miała widok szkarłatnej krwi i ciał rodziców leżących w niej. W pierwszej chwili myślała, że to jakiś żart... Cholerny żart. Była w takim szoku, że zaczęła się histerycznie śmiać, jednak szybko umilkła, upadając na kolana z niemocy która ją ogarnęła w tamtym momencie.
  April przysiadła na niewielkim kamiennym murku który znajdował się dość daleko od pałacyku. Zamknęła oczy próbując się uspokoić.
Zastanawiała się, jakim cudem pamiętała tylko moment kiedy odnalazła ich ciała oraz, kiedy wyprowadzano ją z domu. Przez jej głowę przeszła nawet myśl, że to ona ich zabiła, że do końca zwariowała. Miewała przecież dziwne sny ostatnimi czasy...
Westchnęła cicho, po czym zagryzła warge i ścisneła mocniej oczy, powstrzymując się przez płaczem.
Czuła tak ogromną pustkę.
Chciałaby cofnąć czas i uratować rodziców, lub zginąć razem z nimi.
Dlaczego jej nie zabito? Teraz mogła już tylko snuć domysły.
Skierowała się ku cudownej plaży. Gdyby była tu przed "tymi wydarzeniami", z pewnością naszkicowałaby ten krajobraz. Kochała to. Kiedyś... Niestety teraz wszystko to straciło sens. Jakaś część jej odeszła, zostawiając ogromną dziurę gdzieś tam w środku.
Szła powoli, zatapiając stopy w wilgotnym piasku, trzymając buty w lewej dłoni. Myśleliście kiedyś o tym, że można całkowicie przestać myśleć? Dam wam odpowiedź: nie można.

_____________

Witam. Taka mała prośba z mojej strony. Bardzo chciałabym prosić wszystkich czytelników o komentarze. Chciałbym wiedzieć, że ktoś czyta mojego bloga, a ktoś czyta napewno, co wynika z liczby wyświetleń. Z góry dziękuję! :)

czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 1.

"Myślę, że prawdziwym „dziedzictwem” po śmierci ukochanej osoby jest większa odpowiedzialność. Czy odchodzący, nie zostawia swoich rzeczy, by mogli je kontynuować ci, którzy byli mu bliscy?"- Rainer M. Rilke.




  Brunet stał przy oknie, patrząc przez nie na ulicę na której tłoczyło się od samochodów ludzi pedzących do pracy, bądź też z pracy.
Odwrócił się w momencie w którym usłyszał cichy trzask otwierajacych się drzwi. Niepewnym krokiem z pomieszczenia wyszła rudowłosa dziewczyna, patrząc na niego zaczerwionymi oczmi. Nie przypominała jego brata, ani nawet jego żony. Dziewczyna była chuda i wysoka. Była wyjątkowo blada, prawie biała. Mężczyzna zastanawiał się, czy to przez to co dziś widziała, czy może zawsze tak wyglądała. Gęste rude, lekko falowane włosy sięgały jej pasa, a jej duże zielone oczy już z tej odległości były wyjątkowo piękne.
Wyglądała na góra osiemnaście lat.
Mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie, wiedząc doskonale o tym jak dziwnie musi to wyglądać w tej sytuacji. Podszedł do dziewczyny, wyciągając w jej kierunku dłoń.
- Nazywam się Ernest. Jestem...- Przerwał, nie będąc pewny czy może wypowiedzieć te słowa przy dziewczynie. Nie chciał jej przypominać o śmierci jej rodziców.
- Bratem mojego ojca. Macie identyczne oczy.- Rzekła dziewczyna cicho, przyglądając się mężczyźnie.
- Tak. Szkoda, że nie mieliśmy okazji poznać się wcześniej.- Wypalił i od razu zganił się w myślach. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, sztucznie, jednak łzy w oczach zdradzały ją.
- Przepraszam.- Dodał po chwili.
- Nic się nie stało. Pan wie jak się nazywam, prawda?- Zapytała cicho, swoim delikatnym głosem rudowłosa.
- Tak, tak... Jeden z policjantów mi powiedział. Jak mam się do Ciebie zwracać?
- Jak tylko Pan chcę.
- Nie jestem żaden Pan. Mów mi Ernest, po prostu. Szczerzę mówiąc, Twoje drugie imię mnie urzekło i zaintrygowało. Mogę zwracać się do Ciebie Niflheim, lub Nif?- Zapytał, starając się sprawiać wrażenie ciepłego i godnego zaufania człowieka. Dziewczyna pokiwała głową, zgadzając się.
 
~~~~
Po załatwieniu wszystkich formalności i po spakowaniu rzeczy dziewczyny (a dokładniej przyniesieniu przez policjantów, wszystkiego co zdążyli sprawdzić), Ernest i April wsiedli na stosunków nie wielką łódź i ruszyli do nowego domu dziewczyny. Jak się okazało Ernest- wuj dziewczyny, zamieszkuję wyspę na której żyje około czterystu mieszkańców. Nie chciał on zdradzać jej więcej szczegółów, twierdził, że samodzielne odkrywanie przez dziewczynę wyspy może pomóc jej w odsunięciu od Siebie wspomnień związanych z tym co stało się z jej rodzicami.
Rude włosy dziewczyny targane były przez wiatr. Pędzili dość szybko, aby zdążyć przez zmrokiem- Ernest pomimo tego ich mógł, nie lubił wtedy pływać.
Błękit oceanu był niesamowity o tej porze dnia. April zakochała się w tym widoku. Była wyjątkowo wrażliwą dziewczyną na piękno natury. Rodzice zawsze powtarzali, że córka o duszy artystyczniej była ich marzeniem.
Podczas kiedy jej znajomi imprezowali, ona siedziała w atelier, które urządziła sobie na strychu i malowała cudowne pejzaże. Jej rodzice uważali za cud, że nie ulegała namową swoich znajomych i pomimo presji wywieranej na niej, zawsze pozostała Sobą.
Zarysy wyspy z każdą minuta stawały się coraz wyraźniejsze, aż w końcu dotarli na miejsce.
Żona Ernesta czekała już na nich na przystani. Krótkie, równo ścięte ciemne włosy nadawały kobiecie poważności. Ona i Ernest zdecydowanie nie pasowali do Siebie. On wyglądał sympatycznie, za to ona wyglądała na wyjątkowo wredną i bezduszną istote. Jej oczy były wręcz czarne, co tylko sprawiało, że wyglądała bardziej przerażająco.
Po "oschłym" przedstawieniu się, wsiedli do samochodu i ruszyli do domu, który okazał się być jakieś trzy kilometry od przystani.
Zanim dojechali ściemniło się, więc oprócz drzew April nie dostrzegła nic więcej. Zatrzymali się na dość sporym brukowanym podjeżdżie, praktycznie zaraz obok domu, a dokładniej pałacyku, który wyglądał o zmroku na opuszczony. Był cudowny. Z takimi budynkami wiąże się jakaś historia, a odkrycie jej mogło być czymś niesamowitym. Zwłaszcza teraz. April była silna. Z całych sił starała nie myśleć się o wydarzeniach tego dnia. Traktowała je jak wspomnienie o wyjątkowo realistycznym filmie, a fakt iż była u wuja brała jako długie, pełne wrażeń wakacje.
Weszła za Ernestem po kamiennych schodach. Drzwi otworzyły się z cichym zgrzytem otaczając ich zapachem drewna. W środku było wyjątkowo ciepło, a mogłoby się wydawać, że takie budynki są ciężkie do ogrzania.
April wstrzymała oddech rozglądając się po wnętrzu. Zdobione drewno tak bardzo pasowało tutaj i dodawało temu miejscu poczucia grozy. Jednak podobało jej się to. Zawsze pragnęła zamieszkać w takim miejscu... Jednak nie takim kosztem. Łzy napłynęły do jej oczy, a żołądek podszedł jej do gardła. Zrobiło jej się słabo na myśl o tym jak bardzo jest bezsilna.
- Nif, wszystko w porządku?- Zapytał z troską Ernest, od paru chwil przyglądając się dziewczynie.
- Tak... Po prostu jestem zmęczona. - Wydusiła z Siebie dziewczyna próbując się uśmiechnąć. Dopiero teraz zauważyła, że jej ciotka gdzieś zniknęła, jednak nie przywiązała do tego większej wagi.
- Chodź, zaprowadzę Cię do Twojego pokoju...- Rzekł, biorąc rzeczy dziewczyny. Ruszył na górę, po ogromnych drewnianych schodach, które cicho skrzypiały pod naciskiem jego stóp.
  Pokój April znajdował się na końcu korytarza pierwszego piętra. Urządzony był w typowy sposób jak na pałacyki. Ściany miały kolor idealnej bieli. Zasłony, jak i pościel były koloru czarnego. Wszelkie meble były ciemne i drewniane. Pozbyto się stąd wszelkich ozdób, co w sumie cieszyło April. Mogła zająć swój czas ozdabianiem pokoju.
Łazienka była zaraz obok jej pokoju, a co najlepsze- tylko April z niej korzystała.
Wuj Ernest pożegnał się z dziewczyną, a ta nie czekając długo, zaraz po jego wyjściu przebrała się w piżamę i położyła się na wyjątkowo miękkim łóżku, powoli odpływając w objęcia Morfeusza.

niedziela, 22 marca 2015

Prolog.

Wokół pełno było krwi, kiedy policja wyprowadzała dziewczynę z domu.
Od tego zapachu każdemu robiło się słabo. Łzy utkneły w oczach dziewczyny do której nic nie docierało. Policijne syreny zdawały się być tak bardzo odległe.
Wiedziała ona tyle, że jako jedyna nie została zamordowana.
Nie wiedziała co teraz się z nią stanie. Nikogo poza rodzicami nie miała. Rodzice nigdy nie wspominali o rodzinie, a sama April nigdy o nich nie pytała.
Ktoś założył na ramiona dziewczyny ciepły płaszcz oraz kazał założyć buty. Zrobiła, to co jej kazano.
Na dworze szalała burza, ogromne krople deszczu zaczęły spadać na dziewczynę w momencie w którym wyszli z domu. Wszędzie było pełno ludzi... Policjanci, nawet lekarze.
Psy tropiące obwąchiwały okolice domu. Nic nie znajdą. Deszcz zaciera przecież ślady.
- Nie bój się, nic Ci już nie grozi.- Usłyszała dobiegajacy jakby z oddali głos policjanta który ją prowadził. Dziewczyna spojrzała na niego kiwając jedynie szybko i nerwowo głową.
Ich buty zatapiały się w błocie kiedy podążali szybkim krokiem w stronę jednego z radiowozów, w którym czekał na nich kolejny policjant. Mężczyzna kazał usiąść dziewczynie z tyłu, a sam usiadł z przodu.
Ruszyli, powoli oddalając się od miejsca morderstwa, zostawiając za sobą wszystko co znała April.
Zaczęło świtać kiedy dojechali na komisariat policji.
Szary budynek nie wyróżniał się niczym.
Schody były śliskie, jednak jakimś cudem dziewczyna nie upadła.
Otwierajac drzwi komisariatu April zalało przyjemne ciepło dochodzące ze środka.
- Dzień Dobry panienko, zrobiłam dla Ciebie herbate. - Przywitała się z troską, niska, siwiejąca starsza kobieta. Od razu zaprowadziła ją do pomieszczenia w którym znajdował się tylko sporych rozmiarów drewniany stół oraz kilka krzeseł.
April objęła palcami gorący kubek wpatrując się w parujacą herbatę.
Do pomieszczenia wszedł ten sam mężczyzna z którym tutaj przyjechała i kobieta w eleganckim stroju. Po jej oczach można było stwierdzić, że przed chwilą została wyrwana ze snu.
Oboje usiedli na przeciwko zagubionej dziewczyny.
- Jestem psycholog Amanda Ross, a to komendant Jeremy Glas. Wiemy, że może ci być ciężko teraz o tym opowiadać jednak chcemy porozmawiać z Tobą na temat dzisiejszych wydarzeń.- Powiedziała cichym, spokojnym głosem patrząc na dziewczynę uważnie. Ta pokiwała głową lekko, zgadzając się na to.
- Skąd wzięły się Twoje rany na dłoniach?- Zapytała Amanda, a April spojrzała na swoje pokaleczone, trzęsące się dłonie.
- Nie wiem... Nie pamiętam. - Wyszeptała, oczekując na dalsze pytania.
- Gdzie byłaś podczas... zdarzenia?- Zapytała z wahaniem kobieta patrzac na policjanta niepewnie.
- Podejrzewacie mnie, prawda? Nie wiem co tam się stało. Spałam, nie słyszałam krzyków  czy odgłosów walki. Nic... Nie wiem co mnie obudziło. Po prostu wstałam czując pragnienie. Poszłam do kuchni i... i znalazłam ich. Potem zadzwoniłam do was... - Odpowiedziała dziewczyna powoli, zacinając się czasami. Łzy spływały cicho po jej bladych, ozdobionych delikatnymi piegami, policzkach.
- Zauważyłaś może coś dziwnego?
- Nie... wszystko było normalne, oprócz żelaznego odoru krwi, który czuć było w całym domu.
- Czy twoi rodzice mieli wrogów?
- Wydaję mi się, że raczej żyli w zgodzie z innymi...- Odparła, sięgając po chusteczki które podsuneła jej kobieta. Delikatnie otarła łzy. Nagle rosły policjant wstał i wyszedł z pomieszczenia, musiał odebrać telefon.
- Ja naprawdę nie wiem co się wydarzyło. Widziałam ich ciała. Nikt o zdrowych myślach by tego nie zrobił... Dlaczego mnie oszczedzono?- Zapytała zdruzgotana April, zakładając za ucho pasmo swoich długich rudych włosów. Nie odziedziczyła ich po rodzicach. Oboje mieli ciemne włosy, dziewczyna zawsze cierpiała z tego powodu. Tak bardzo pragnęła być podobna do nich. Kiedy Amanda próbowała odpowiedzieć na jej "pytanie" do pomieszczenka wszedł Jeremy.
- Twój wuj przyjechał. Na czas śledztwa zamieszkasz u niego. Tak będzie lepiej. - Rzekł próbując się uśmiechnąć. Wuj? To dziwnie brzmiało. Zawsze żyła w przekonaniu, że jej rodzice nie mieli rodzeństwa.
Jej życie właśnie się skończyło. Straciła stabilny grunt pod nogami.
Jednak pragnienie poznania zabójców było silniejsze niż co kolwiek innego. Miała tysiące pytań, na które tylko oni mogą jej odpowiedzieć.